środa, 23 sierpnia 2017

Poznajcie Bailey'a.

Witam Was moi Kochani w kolejnym poście. Dziś post zupełnie inny niż wszystkie inne. W czerwcu z wielkim bólem i smutkiem musiałam pożegnać mojego najwierniejszego przyjaciela. A właściwie przyjaciółkę. Mowa tutaj o moim psie. Jestem osobom która kocha zwierzęta z całego serca i najchętniej udusiłabym własnoręcznie każdego, kto próbowałby zrobić krzywdę któremuś na moich oczach. Sonia była ze mną od kiedy skończyłam osiem lat. Dziś mam osiemnasicie. Więc dziesięć lat była ze mną przez dwadzieścia cztery godziny na dobę ( no prawie). Będąc jeszcze małą dziewczynką woziłam ją w wózku i przebierałam w różne ubranka. A ona dzielnie znosiła moje nowe pomysły każdego dnia. Teraz jak na to patrzę podziwiam ją jeszcze bardziej, że nie miała mnie dość i że zawsze na swój sposób gdy było mi smutno potrafiła poprawić mi humor. Brakuje mi jej każdego dnia. Chore serduszko niestety wygrało. Długo nie mogłam patrzeć na inne zwierzęta. Naprawdę! Możecie wierzyć albo nie, ale jeśli zwierzę jest z tobą przez większą część twojego życia w momencie gdy je tracisz odczuwasz pustkę prawie taką samą jak po stracie kogoś ze swojego najbliższego otoczenia. Jednego z członków twojej rodziny.

W domu było zdecydowanie za pusto. Gdy w jakiś sposób pogodziłam się z tym, że jej już nie ma i przestawałam płakać na każdym kroku wmawiałam sobie, że jest jej lepiej i  że nic już ją nie boli. Nadal tak o tym myślę i wierzę w to, że naprawdę tak jest.

Pustki nie dało się wypełnić niczym. Przyzwyczajenie brało górę. Przecież była we wszystkich moich czynnościach każdego dnia. Zawsze mi tam jakoś towarzyszyła. Moi rodzice nie mogli już na to patrzeć i zabrali mnie do schroniska jakiś tydzień temu. Nie byłam przekonana czy to dobry pomysł. Chodząc pomiędzy klatkami z rozszczekanymi i merdającymi psinkami byłam zdziwiona i zaskoczona. Jak tak skrzywdzone, zostawione na pastwę losu, niechciane i niekochane (ja je wszystkie kocham, każdego z osobna) mogą jeszcze ufać ludziom. Każdy z inną historią... czasami co jedna była gorsza od drugiej. Nie rozumiałam i dalej nie rozumiem jak można porzucić, znęcać się nad stworzeniem, które kocha człowieka bardziej niż samego siebie. Które tak bezwarunkowo oddaje się i kocha ludzi. Nie mieści mi się to w głowie jak można wyrzucić za drzwi taką małą istotkę, która tak bardzo nas potrzebuje. W pewnym momencie zobaczyłam tą skaczącą kulkę, która mimo brzydkiej pogody i zimna tryskała entuzjazmem na wszystkie strony. Podeszłam do klatki i pogłaskałam. Mała biała kulka odwdzięczyła się tysiącem buziaków i jeszcze większą radością. Pokochałam go od razu. I byłam pełna podziwu poznając jego historię jak bardzo jeszcze potrafi ufać człowiekowi.Tak więc poznajcie Bailey'a.

Bailey - zdjęcie ze strony schorniska.

Następnego dnia znów przyszłam do niego. Wyszliśmy na spacer. Gdybyście widzieli jego uśmiech. Tak uśmiech! Zwierzęta też to robią.
pierwszy wspólny spacer

Szaleństw nie było końca! A co dopiero kiedy byliśmy w drodze do domu. Wszystkiego ciekawy i wszędzie go pełno. Kiedy dostał swoje zabawki i kojec to chyba naprawdę uwierzył, że znowu ma dom. I co więcej osoby, które go kochają i troszczą się o niego. Pierwszej nocy byłam aż zdziwiona, że śpi tak grzecznie. Gdy wstałam zobaczyłam tak śpiącego i zadowolonego Bailey'a.

tak wygląda wreszcie wyspany pies
Aktualnie jest najlepszym towarzyszem i obrońcą na świecie. Bardzo się cieszę, że wygląda na szczęśliwego. 
***

Dawida także polubił. Uwielbia spędzać z nami czas. 

śpioch

Dawid i Bailey

Tak proszę o szyneczkę

kinol

Jestem wdzięczna rodzicom za to, że zabrali mnie do schorniska. Cieszę się z całego serca, że ktoś znowu wypełnił pustkę w naszym domu i zalewa go swoim cudownym szalonym i niezywkle entuzjastycznym nastawieniem do życia mimo, że wcześniej naprawdę go nie rozpieszczało. Ja teraz zrobię wszystko, żeby miał najlepszy, najcieplejszy i najcudowniejszy dom. Taki o jakim marzył zza krat schroniska. 

***
Teraz z zaciekawieniem patrzy co ja takiego robię. 
Nie ma złych psów, są tylko źli ludzie.

A Wy macie jakieś zwierzęta? Adoptowaliście kiedyś psa ze schroniska? Piszcie w komentarzach wszystko co sądzicie na ten temat.



14 komentarzy:

  1. Super zdjęcia 😊 Piesek śliczny 😍 Psa nie adoptowałam, ale kota tak 😊 ~RINROE

    OdpowiedzUsuń
  2. Współczuję straty psiaka, znam ten ból - chociaż w moim przypadku była to strata kociaka, a później świnki morskiej. Cudownie, że zaadoptowałaś psiaka ze schroniska, dałaś mu drugie, lepsze życie! Jestem pewna, że Bailey będzie cudownym towarzyszem!
    Ja też długo nie mogłam się pogodzić po odejściu mojego pierwszego kota, po roku zdecydowałam się na przygarnięcie świnki morskiej, która miała zostać wypuszczona na "wolność"... I po roku od przygarnięcia gryzonia w moim życiu pojawił się kolejny, porzucony kot, którego nie mogłam zostawić na pastwę losu i też go przygarnęłam. Niestety w tamtym roku musiałam pożegnać świnkę morską, z powodu chorób nabytych w poprzednim "domu"... Ból i smutek jest ogromny, ale ja również wierzę w to, że tam jest jej lepiej <3 :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju gdy wyczytałam że straciłaś psa to oczywiście nie obyło się u mnie bez łez strata zwierzaka jest straszna sama jakieś 2 lata temu straciłam mojego psa :( , ale super że przygarnęłaś psa ze schroniska

    http://roksanafashionist.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Przecudowny pies! To wspaniale, że go przygarnęłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę rozumiem twój ból i pustkę. Wyliczyć moge na palcach jednej ręki ile moich psich przyjacieli straciłem. Jest to naprawdę wielki cios, gdyż pies tak naprawdę towarzyszy nam w 80% naszego życia. Daje szczęście, poczucie bezpieczeństwa i przede wszystkim miłość. Współczuje ci straty twojego psa - ale takie życie. Kiedyś słyszałem słowa mniej więcej ''gdyby ludzie nie umierali, nie wiedzielibyśmy ile dla nas znaczą'' - w tym przypadku psy. Bardzo się cieszę że udało ci się odbudować relacje do kolejnego psa :) Mam nadzieje że wszystko będzie dobrze.
    obserwuje
    tutajjestem-lekkomyslny.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku bardzo współczuję.
    Posiadam w domu też psa, yorka jest to mój pierwszy w życiu psiak i jakoś nie umiem sobie wyobrazić dnia, w którym jej nie będzie.
    Uroczy psiak, super, że go przygarnełaś, takie psy są najlepsze.
    Pozdrawiam
    https://mylifeiswonderful9.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaki słodziak :) Ja miałam tylko raz takiego przyjaciela, ale musiałam go oddać wujkowi z pewnych przyczyn i gdy ostatnio go odwiedziłam chciało mi się płakać. Nie poznał mnie. W przyszłości również zamierzam wziąć psa ze schroniska. Bardzo ci współczuje straty.

    https://weruczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojejku!!! Jaki słodziak <3 Piękne zdjęcia :)
    http://paznookciowo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Great post dear ! I love your blog ♥
    If you want check out my blog . I write about fashion,beauty and lifestyle .Maybe we can follow each other and be great blogger friends.

    http://herecomesajla.blogspot.ba/

    OdpowiedzUsuń
  10. Doskonale wiem, jak się czujesz. Moja Sonia była ze mną 13 lat i mimo że od jej śmierci minęło już kilka lat nadal potrafi mi się zakręcić łza w oku na jej wspomnienie. Ciesz się nowym pupilem! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie mam psa (choć zawsze pragnęłam mieć), ale bez wątpienia są to zwierzaki, które wywołują uśmiech na twarzy. I w obliczu ludzkich zachowań czasem warto zaufać właśnie takiemu futrzakowi, który traktuje Cię jak najważniejszą osobę na świecie!

    http://simplysimplesimpleness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Jaki piękny piesek! Super, że go przygarnęłaś :*
    allixaa.blogspot.com - klik

    OdpowiedzUsuń
  13. Muszę przyznać, że bardzo wzruszający post. To dobrze, że dzielisz się z Nami na blogu tak osobistymi i przykrymi wydarzeniami. Szczerze mówiąc wiem, co czujesz. Miałam psa prawie 9 lat. Dokładnie jak poszłam do zerówki. Śpiewałam mu piosenki. Wychodziłam na spacery do lasu. Niestety przy pierwszej albo drugiej wizycie u weterynarza - zaraziła się. Miała gronkowca. A to wszystko przez to, że nie sprzątali. (Na parę lat po tym zdarzeniu został zamknięty). Musiała, co parę dni łykać tabletki. Czasami i tak się drapała. Ostatni rok był najgorszy. Leciała jej krew z uszu. Gryzła się i drapała do krwi na całym ciele. Oraz ropiały jej oczy. Nie mogliśmy patrzeć na jej stan. Moi rodzice pojechali do weterynarza. Okazało się, że już się męczy i trzeba będzie ją uspać. Poszłam do szkoły na dwie godzinki, bo wtedy były ostatnie dni roku szkolnego. Jak wróciłam jej już nie było. Okazało się, że zaczęła rzygać i ciężko oddychać. Nie zdążyłam jej pożegnać. Czułam się okropnie. Jak najgorsze gówno na świecie. Mimo, że mieliśmy (i do dziś dnia mamy) drugiego psa to nie mogłam się pogodzić z jej stratą.
    Dobrze, że dałaś szansę innemu pieskowi. I że jest on ze schroniska. To wspaniałe, że mogłaś dać mu nowe życie. Już widać jaki jest szczęśliwy i ile szczęścia mu dajesz. Najważniejsze to nie zamknąć się w sobie. Oboje zasługujecie na to szczęście. Życzę Wam powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się także z Tobą w kwestii wyrządzania krzywdy zwierzętom. Nie rozumiem tego jak można być tak bezdusznym człowiekiem. Bailey jest przecież taką uroczą kuleczką!

      Usuń